Březen 2010 Świat nie interesował się więźniami AuschwitzW Polsce, na ziemi ojczystej Dawida Ben Guriona, Szymona Peresa, ale także Izaaka Bashevisa Singera, Artura Rubinsteina i Menachema Begina zbudowano – decyzją Berlina – ośrodek wyniszczenia znienawidzonych Żydów – mówił Władysław Bartoszewski, więzień numer 4427 podczas uroczystości upamiętniających 65. rocznicę wyzwolenia byłego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. I przypomniał: „Polski ruch oporu – cywilny i wojskowy – informował i alarmował wolny świat. Żadne państwo świata nie zareagowało jednak w sposób adekwatny do wagi problemu”.Bartoszewski, minister w Kancelarii Premiera, podkreślił, że rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych już w ostatnim kwartale 1942 roku były dokładnie zorientowane w tym, co się w Auschwitz-Birkenau dzieje. „W wyniku misji polskiego emisariusza, oficera rezerwy Wojska Polskiego, Jana Karskiego, jak i innymi drogami” zaznaczył. Nawet nie próbowano przeciwdziałać masowym zbrodniom „Żadne państwo świata nie zareagowało w sposób adekwatny do wagi problemu na notę Ministra Spraw Zagranicznych polskiego rządu w Londynie z 10 grudnia 1942 roku do rządów Narodów Zjednoczonych, nawołującą »nie tylko do potępienia zbrodni popełnionych przez Niemców i ukarania zbrodniarzy, ale również znalezienia środków zapewniających, że Niemcom zostanie skutecznie uniemożliwione stosowanie metod masowego mordu”, mówił Bartoszewski. I dodał, że środków skutecznych nie znaleziono i właściwie nie usiłowano znaleźć. „A przecież w tym momencie ponad połowa przyszłych ofiar była jeszcze przy życiu”. Bartoszewski zauważył, że skutkiem polskiej inicjatywy była jedynie krótka deklaracja dwunastu państw sprzymierzonych w sprawie odpowiedzialności za zagładę Żydów ogłoszona 17 grudnia 1942 roku równocześnie w Londynie, Moskwie i Waszyngtonie. „W deklaracji tej”, mówił Bartoszewski, „w której zresztą Auschwitz-Birkenau nie jest imiennie wymienione, dziesięć rządów okupowanych krajów Europy oraz rządy USA i Wielkiej Brytanii sygnalizują, że wiedzą o strasznym losie Żydów w Polsce, którą hitlerowcy uczynili główną swoją katownią i zapowiadają ukaranie odpowiedzialnych za tę zbrodnię.” Oprócz Bartoszewskiego głos zabrał też inny były więzień obozu – Marian Turski, który zaapelował o empatię – zrozumienie innego człowieka. „To właśnie”, mówił, „jest potrzebne, by żyć w świecie o mniejszym natężeniu nienawiści. Były więzień wspominał, że właśnie empatii nauczyły go trudne doświadczenia obozowe. Empatii zabrakło”, podkreślił, „tym mocarstwom, które nie zdecydowały się zbombardować komór gazowych w Auschwitz. Nie wstrzymałoby to Holocaustu, ale ograniczyłoby jego zasięg.” Jako pierwszy spośród polityków z przemówieniem wystąpił prezydent Lech Kaczyński, mówiąc, że trzeba uczyć prawdy, także prawdy twardej – takiej, która może niektórym silnym i wpływowym w dzisiejszym świecie się nie podobać. To nie był ciąg kryminalnych czynów, ale zorganizowany mord Prezydent przypomniał, że to co stało się w Auschwitz, nie było łańcuchem kryminalnych czynów, „ale czymś, co zostało zorganizowane przez ówczesne państwo niemieckie. I trzeba o tym pamiętać, bo”, mówił L. Kaczyński, „nie zawsze ten, kto ma siłę, ma rację.” W ocenie Lecha Kaczyńskiego, można przypuszczać, że w Europie „szaleńcze ideologie zakończyły swą historię”. Prezydent przywołał jednak słowa jednego z więźniów obozu, pisarza Primo Leviego: „jeżeli się to zdarzyło, to znaczy, że i może się zdarzyć”. I powiedział, że dla niego symboliczna jest data 16 maja 1944 roku, „kiedy, jak powiedział, „losy wojny były już dawno przesądzone, pokonanie III Rzeszy było już tylko kwestią czasu, a tu w tym miejscu oddano do użytku nową bocznicę, żeby można było ludzi przewozić bezpośrednio pod krematorium. Ta data jest znakiem szaleństwa zbrodniarzy, szaleństwa zbrodni opartej o chorą nienawiść”, zakończył prezydent. Miejsce, gdzie najtrudniej znaleźć nadzieję Postać Jana Karskiego przypomniał również Donald Tusk. „Stoimy w miejscu, w którym trudno znaleźć właściwe słowa. (...) Być może trzeba posłużyć się słowami innych (...) np. słowami Jana Karskiego, kuriera polskiego Państwa Podziemnego, człowieka, który bezskutecznie próbował poruszyć sumienie świata informacjami o odbywającej się na ziemiach polskich zagładzie europejskich Żydów: ,Zagłada była czasem, kiedy rozpadł się obraz człowieka stworzonego na podobieństwo Boga´”, mówił Tusk. I pytał dalej: „A może najbardziej właściwe dla mojej generacji jest w tym miejscu milczenie. Milczenie, które wyraża naszą bezradność wobec tej zbrodni, ale też nadzieję, że już nigdy (...) człowiek nie będzie zredukowany do numeru, zmuszony do noszenia pasiaka, dręczony aż do ostatniej godziny swojego życia”. Premier zauważył, że najtrudniejszym zadaniem dla nas jest szukać w Auschwitz-Birkenau właśnie śladów nadziei. Naszą najgłębszą powinnością – mówił – jest tutaj wracać, aby dawać świadectwo prawdzie, żeby szukać najtrudniejszej nadziei, żeby pamiętać o tej najgłębszej rozpaczy, która była głęboko w sercach ofiar, ale która musi być także w naszych sercach. My także tutaj musimy być zrozpaczeni. Zło trzeba powstrzymać szybko „Najważniejszą lekcją Holocaustu jest świadomość tego, że mordercze zło trzeba powstrzymać tak szybko, jak tylko się da, zanim się wykluje i spełni swoje groźby”, powiedział premier Izraela Benjamin Netanjahu. „My, członkowie narodu żydowskiego, dobrze się z tą lekcją zapoznaliśmy (...) i nauczyliśmy się, że jedynym sposobem obrony narodu jest silne państwo Izrael i silna armia obrony Izraela. Nauczyliśmy się tego, że trzeba inne narody ostrzegać o niebezpieczeństwie i również musimy być gotowi, aby się bronić,” powiedział Netanjahu. Izraelski premier zaznaczył, że jego naród nigdy nie pozwoli, aby ci, którzy negują Holocaust, zatarli pamięć o tej zbrodni. „Zawsze będziemy pamiętać o tym, co zło nazistowskie nam wyrządziło, pamiętając o tym, że nowy potwór rodzi się na świecie i ponownie grozi zagładą Żydów. (...) Z tego miejsca zobowiązuje się jako premier państwa żydowskiego nigdy nie pozwolić, aby znowu złe ręce dusiły członków naszego narodu i nasze państwo. Nigdy więcej”, oświadczył. Przeciw apatii „Powinniśmy bezwzględnie uświadamiać sobie, że apatia społeczna, obojętność oraz zapominanie lekcji historii prowadzą w ostatecznym rozrachunku do tragedii i przestępstw. Zaufanie i wzajemna pomoc pozwalają zaś przeciwstawić się zagrożeniom najbardziej niebezpiecznym” napisał prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w orędziu adresowanym do uczestników uroczystości. Orędzie odczytał minister edukacji Federacji Rosyjskiej Andriej Fursenko. Prezydent Rosji napisał, że tego zaufania i wzajemnej pomocy doświadczyła w swoim życiu pewna kobieta z Holandii, Miep Gies, która w czasie II wojny światowej pomagała żydowskiej rodzinie ukrywać się przed faszystami, a później przechowała dla świata pamiętnik Anne Frank. „Pamiętnik nastolatki, który okazał się unikatowym świadectwem okrucieństw faszyzmu”, zaznaczył. „Albo – jak się to zdarzyło w życiu dwóch więźniów obozu koncentracyjnego Buchenwald: rosyjskiego żołnierza, Fiedora Michajliczenko i żydowskiego chłopca, Israela Lau. Dziecko przeżyło w tym piekle tylko dzięki pomocy nieznanego mu człowieka, który stał się w owym czasie najbliższą mu osobą. A kiedy dorósł został głównym rabinem Izraela”, przypomniał Miedwiediew. „Po dziś dzień można usłyszeć głosy tych, którzy próbują usprawiedliwić przestępstwa nazistów. Próbują porównywać ofiary do katów, wyzwolicieli do okupantów. (…) Tego rodzaju próby rewizji historii są nie do przyjęcia. Jesteśmy zobowiązani do połączenia naszych wysiłków, aby z nimi walczyć”, napisał prezydent Rosji. (kf, asl) (www.tvp.info/informacje/polska/swiat-nie-interesowal-sie-wiezniami-auschwitz) Zpátky |